Bradin Rothfeld jest dziewiętnastoletnim rockmanem. Kobiety w całej Europie wzdychają do jego brązowych oczu i cudownej, niemal dziewczęcej urody. Wracając z trasy koncertowej Brade spóźnia się na przesiadkę i spędza noc na opustoszałym lotnisku. Jeszcze nie wie, że będzie to najdziwniejsza noc w jego życiu. Spotyka wtedy Ally Hanningan. Tajemniczą Amerykankę, która go nie rozpoznaje. Spędzają ze sobą kilka magicznych, niezapomnianych godzin. A późnej wspaniała noc się kończy.
I oboje już wiedzą, że nie spotkają się więcej.
Nigdy więcej.
Bo zbyt mocno czują, co rodzi się między nimi.
Żadne z nich nie może się teraz zakochać.
Ally jest zajęta – uwikłana w dziwny związek, z którego na razie nie może się wyplątać, a Brada obowiązuje kontrakt płytowy, który mówi – „prasa nie może odkryć twoich kobiet”. Brade jednak używa podstępu i ciągnie tę znajomość. Pozostaje tylko jeden szkopuł. Ally nadal nie ma pojęcia, kim jest Bradin.
I również skrywa pewien sekret.
Co zrobi Bradin, pragnąc dziewczyny, której nie powinien nawet tknąć?
Miłość, zazdrość, show biznes.
Poczuj, jak kocha ten, którego kochają tysiące…
„Bo gdy mówi serce, muzyka milknie, a słowa bledną...”*
"OSTATNIA SPOWIEDŹ" TO KOLEJNA KSIĄŻKA, która niedawno bardzo szybko wspięła się na szczyt bestsellerów. W internecie wrze od zachwytów i pozytywnych opinii. Gdy tylko dostałam propozycję zrecenzowania tej książki od razu się zgodziłam. Bo może nie przepadam za tego typu literaturą, ale musiałam się sama przekonać skąd tyle dobrych recenzji!
Poznajemy dwóch głównych bohaterów: Bradina Rothfelda i Ally Hanningan. Dziewczyna to siedemnastolatka uwikłana przez swoją matkę w związek z mężczyzną, którego nie kocha. Uwielbia fotografować i pragnie wyrwać się z "klatki" stworzonej przez jej rodzinę. Chłopak to słynny wokalista Bitter Grace. Na jego widok wszystkie dziewczyny piszczą z zachwytu i próbują rzucić mu się na szyję. Wydaje się, że już wszyscy o nim wiedzą, ale zaskoczeniem się okazuje Ally, którą spotkał pewnej nocy na lotnisku. Tam rozpoczynają rozmowę, która może trwała zaledwie kilka godzin, ale znacznie się do siebie w tym czasie zbliżyli. Bradin nic nie mówi o swojej karierze, chociaż wciąż wątpi, czy aby dziewczyna nie udaje, że go nie rozpoznaje. Gdy nadchodzi czas rozstania wydaje się, że ci bohaterowie już nigdy się nie spotkają. Nie mogą, bo czują, że coś zbliża ich do siebie coraz bardziej, a żadno z nich nie może się teraz zakochać.
Nie przepadam za takimi powieściami. Gdy na początku czytałam opis wydawało mi się, że to będzie mdłe i bez wyrazu, bo czy to nie brzmi znajomo? Jednak bardzo podobał mi się styl pisania Niny Reichter. Dużym plusem dla autorki było także ukazanie uczuć, które targały bohaterami. Wydawali się bardziej żywi i realni. Jeżeli chodzi o ich skomplikowany "związek" (ciężko to nim nazwać), to z jednej strony podobało mi się to, że nie od razu byli razem i nie było wielkiego: i żyli długo i szczęśliwie. Z drugiej strony już mnie denerwował fakt, że gdy tylko przez chwilę byli ze sobą szczęśliwi, to za chwilę coś się psuło. Jakby przez chociaż jeden dzień nie mogli się tylko cieszyć. Obawiam się też jeszcze jednej rzeczy - powstający "trójkącik", który jak dla mnie jest oklepany.
Wiem, narzekam, ale uwierzcie mi, że i tak książka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Na początku wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Byłam zachwycona, jak autorka wykreowała te postacie oraz opisała wszystkie towarzyszące im emocje.
Podsumowując, książka zrobiła na mnie dobre wrażenie, biorąc pod uwagę, że nie przepadam za takimi powieściami! Chętnie przeczytam drugą część.
*fragm. "Ostatnia piosenka"
Poznajemy dwóch głównych bohaterów: Bradina Rothfelda i Ally Hanningan. Dziewczyna to siedemnastolatka uwikłana przez swoją matkę w związek z mężczyzną, którego nie kocha. Uwielbia fotografować i pragnie wyrwać się z "klatki" stworzonej przez jej rodzinę. Chłopak to słynny wokalista Bitter Grace. Na jego widok wszystkie dziewczyny piszczą z zachwytu i próbują rzucić mu się na szyję. Wydaje się, że już wszyscy o nim wiedzą, ale zaskoczeniem się okazuje Ally, którą spotkał pewnej nocy na lotnisku. Tam rozpoczynają rozmowę, która może trwała zaledwie kilka godzin, ale znacznie się do siebie w tym czasie zbliżyli. Bradin nic nie mówi o swojej karierze, chociaż wciąż wątpi, czy aby dziewczyna nie udaje, że go nie rozpoznaje. Gdy nadchodzi czas rozstania wydaje się, że ci bohaterowie już nigdy się nie spotkają. Nie mogą, bo czują, że coś zbliża ich do siebie coraz bardziej, a żadno z nich nie może się teraz zakochać.
Nie przepadam za takimi powieściami. Gdy na początku czytałam opis wydawało mi się, że to będzie mdłe i bez wyrazu, bo czy to nie brzmi znajomo? Jednak bardzo podobał mi się styl pisania Niny Reichter. Dużym plusem dla autorki było także ukazanie uczuć, które targały bohaterami. Wydawali się bardziej żywi i realni. Jeżeli chodzi o ich skomplikowany "związek" (ciężko to nim nazwać), to z jednej strony podobało mi się to, że nie od razu byli razem i nie było wielkiego: i żyli długo i szczęśliwie. Z drugiej strony już mnie denerwował fakt, że gdy tylko przez chwilę byli ze sobą szczęśliwi, to za chwilę coś się psuło. Jakby przez chociaż jeden dzień nie mogli się tylko cieszyć. Obawiam się też jeszcze jednej rzeczy - powstający "trójkącik", który jak dla mnie jest oklepany.
Wiem, narzekam, ale uwierzcie mi, że i tak książka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Na początku wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Byłam zachwycona, jak autorka wykreowała te postacie oraz opisała wszystkie towarzyszące im emocje.
Podsumowując, książka zrobiła na mnie dobre wrażenie, biorąc pod uwagę, że nie przepadam za takimi powieściami! Chętnie przeczytam drugą część.
„[...]Czasami w życiu dokonujesz wyborów i ja dokonałam, chociaż nie
chcę się zastanawiać, czy ten jest właściwy.
– Przecież to jest twoje życie – zmarszczył brwi, wpatrując się ostro w
jej profil.
Oparła ręce na zgiętych kolanach.
– To trochę tak, jakbyś nakręcił pozytywkę, Bradin. Nie możesz jej
zatrzymać, bo zgrzytnie i wyda nieprzyjemny dźwięk. Moje życie to jeden
długi nieprzyjemny dźwięk. Lecz inni mówią, że to, co teraz mam, zagra
płynnie do końca. Więc chyba muszę doczekać do melodii.”*
*fragm. "Ostatnia piosenka"
Też podobała mi się ta książka. Co jak co, ale Nina Reichter napisała wciągającą powieść. I choć można przyczepić się do niektórych elementów, to one i tak nie psują ogólnego wrażenia :)
OdpowiedzUsuńMam w planach i chyba zrobię sobie z niej prezent na święta :)
OdpowiedzUsuńcoraz częściej trafiam na recenzje tej książki. Mam ją wpisaną na listę do przeczytania na przyszły rok :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO tak, tej książki jest ostatnio pełno na blogach z recenzjami ;d
Usuńwszyscy zachwycają się nad "Ostatnią spowiedzią", ale myślę, że książka nie spodobałaby mi się - po prostu to nie moja półka. sama na pewno jej nie kupię, ale jeśli znalazłaby się w bibliotece... to właściwie czemu nie? :)
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że to nie dla mnie, ale książka była fajna ;)
UsuńNiedługo książka trafi w moje ręce. Nie mogę doczekać się lektury, zwłaszcza, że mam na nią ochotę od pewnego czasu. :)
OdpowiedzUsuńKolejna książka, która będzie miała kilka części? Jakoś sceptycznie do tego ostatnio podchodzę;)
OdpowiedzUsuńSama historia nie jest może bardzo oryginalna, ale rzeczywiście lektura może sprawiać przyjemność;)
Fabuła rzeczywiście brzmi dość banalnie, lecz skoro mówisz, że książka robi dobre wrażenie to chyba się jednak skuszę na jej przeczytanie ;)
OdpowiedzUsuńJesli taka dobra ocena, to się postaram o tę ksiazkę. :)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego przeczytałam o tej książce. Początkowo nie byłam do niej przekonana, ale moje spojrzenie na nią zaczyna się coraz bardziej zmieniać.. :)
OdpowiedzUsuńMam strasznie podobne odczucia. Niedługo i u mnie jej recenzja ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na recenzję ;)
UsuńJak ja ją chcę! Normalnie chyba po Nowym Roku zakupię;)
OdpowiedzUsuńmasz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuń