Atom Egoyan | Thriller | Kanada | 2014 | ●●●●●● |
Zima. Mróz i biel, która rozpościera po całej okolicy. Delikatne promienie słońca i długa droga, którą pędzą bohaterowie. Matthew i Cass - ojciec z córką. Wracają do domu śmiejąc się i ciesząc z własnego towarzystwa. Jak zawsze, podróżując tą drogą, postanawiają zatrzymać się na szybkie zakupy. Gdy ojciec zostawia małą Cass, nie spodziewa się tego, co miało nadejść. Jego ukochane dziecko znika, niczym pył, rozsypany na powietrzu. Mijają dni, miesiące, lata. Matthew walczy z bólem i poczuciem winy, gdy policjanci wciąż wzruszają tylko ramionami. Mała dziewczynka ginie, a nikt nie jest w stanie jej pomóc. Ludzie tracą nadzieję, zaczynają godzić się z tym, że Cass już nie wróci. Tylko jej rodzice wydają się ciągle odczuwać ból, jakby to się wydarzyło dzień wcześniej. Wszystko się zmienia, gdy po ośmiu latach, mężczyzna odkrywa coś, co mogłoby w końcu, przybliżyć go o krok od znalezienie jego dziecka.
Film w reżyserii Atoma Egoyana wzbudza wiele sprzecznych uczuć. Już od obejrzenia trailera zachwycałam się nad jego klimatem. Mroźna atmosfera i stonowana akcja, która coraz bardziej nabiera specyficznego charakteru. Niewiele znam takich filmów i za każdym razem zachwycam się nad ich wykonaniem. Piękne zdjęcia i muzyka idealnie ze sobą współgrają i tworzą całość.
Nie mogłabym nie wspomnieć o aktorach. Przyznaję się, że film głównie mnie zainteresował ze względu na Ryana Reynoldsa w roli głównej. Wcielił się w postać ojca, który przez lata nie mógł się pogodzić z utratą córki. Walczył ze sobą i z innymi, którzy jakby nie było, w pewnym stopniu obwiniali go, o to co się stało. Był ostatnią osobą, która widziała Cass przed zaginięciem. Spodobała mnie się także rola Rosario Dawson, która zagrała jako Nicole - panią detektyw oraz Kevina Duranda - filmowego Miki, który swoją postawą i dziwnym zachowaniem od początku wzbudzał mieszane uczucia. Byłabym się zachwycała nad całą obsadą, ale niestety jest tam jedno, małe "ale". A może nie takie małe, bo zepsuło mi to większość fragmentów filmu z jej udziałem. Mówię tu nie o kim innym, jak o Mireille Enos, która aż nazbyt chciała się wczuć w rolę zbolałej matki. Nie, nie i jeszcze raz NIE dla tej aktorki! Irytująca na każdym kroku i kompletnie nie zrozumiała w odbiorze. Jak dla mnie przedobrzyła i nie mogłam już jej znieść.
"Pojmani" to film o osobliwym charakterze. Nie wszystkim się może spodobać, ale niektórzy na pewno go docenią. Nie zachwycił mnie w 100%, brakowało mu tego"czegoś". Miał ogromny potencjał, który nie do końca został wykorzystany, a miejscami wręcz potrafił zirytować. Mimo tego bardzo mi się podobał i szczerze mogę go wam polecić!
ZWIASTUN
Ale świetnie napisane!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńbrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńNapisałaś tak, że na 100 procent obejrzę ten film!
OdpowiedzUsuńObejrzyj, warto :)
Usuń